Czy istnieje takie pojęcie jak stabilizacja w XXI
wieku? Pewność pracy, partnera, kursu walut?
Pracę możesz stracić z dnia na dzień (przecież cioteczny
brat syna szefa nie pojawił się w firmie, akurat w Twoim dziale, bez powodu,
zwłaszcza że ostatnio zaliczyłeś małą „wtopę”), faceta (oookkkk…, partnera/kę) zresztą też (bo
Zuzia ma zgrabniejsze nogi, a przecież wy i tak już dawno się od siebie oddaliliście).
A kredyt? No cóż, bank obiecał spełniać
marzenia… ale jakim kosztem? Wciąż rosnących stóp procentowych?
Człowiek nieustannie zmusza(się)/ny by przeć na
przód, bo Asia ma nową kuchnię, a Robert znów wymienił samochód na nowszy.
Aaaa, żebym nie zapomniała, Kowalscy dostali kolejny kredyt i właśnie wprowadzają
się do nowiutkiego, stumetrowego mieszkania. A ty co? Ostatni awans był jakieś
półtora roku, powoli zaczynasz wypalać się w pracy, a rodzina?? No cóż...
potencjalni partnerzy nie mają czasu... , głowy do miłości..., zresztą tak samo
jak Ty... więc lepiej nie wkręcać się, nie narzekać, inni mają gorzej i wgłębić
się tym razem np.w język ruski (tak na wypadek np. wojny). Poza tym, przecież
poprzedni kurs Cada okazał się całkiem niezłym pomysłem - awans na Project
Managera znikąd się nie wziął...
Oczywiście, przejeżdżałaś ostatnio przez takie
miłe, spokojne miasteczko. Wszyscy ludzie jacyś tacy wyciszeni, zadowoleni i ta
Pani w sklepie taka miła… chociaż mogła się trochę pośpieszyć z tym wydawaniem
reszty... A gdyby tak rzucić wszystko i wreszcie zwolnić? Czytać książki, gotować i
poznać miłego faceta? Bo co tak naprawę daje Ci obecne życie, prywatne i zawodowe? Ciągły pośpiech, usilne próby, aby nie
zrzucić wysoko zawieszonej (przez kogo?) poprzeczki?
Niepewność na rynku pracy buduje. Pytanie tylko
co?
Poczucie własnej wartości?
Czy przekonanie bycia komuś (Szefowi? Firmie?)
potrzebnym (czyt. niezastąpionym)?
Bez znaczenia.
Ale czy ktoś jeszcze potrafi inaczej żyć?
Ale czy ktoś jeszcze potrafi inaczej żyć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz