wtorek, 28 maja 2013

Wspomnienia head huntera


Specjaliści "od głów" na łamach swoich forów wypominają kilka karygodnych błędów popełnianych na rozmowach rekrutacyjnych. Zawodowi rekruterzy doradzają jak nie spalić ostatniego etapu przed "ciepłą posadką"...


Głównym problemem, na który narzekają pracodawcy jest brak przygotowania kandydatów do rozmowy kwalifikacyjnej, przejawiający się w braku wiedzy na temat podstawowych obowiązków wymaganych na danym stanowisku. "Pójście na łatwiznę" i wysyłanie "masowówek" życiorysów, na pewnym etapie kariery po prostu już nie wypada ani nawet nie popłaca, w zamian, wymagany jest profesjonalizm w każdym calu.  

Mianowicie, pomimo przekonania o naszych niezastąpionych umiejętnościach, do każdej rozmowy mimo wszystko należy się przygotować. Co to oznacza w praktyce...

bez względu na stanowisko, które aplikujemy niezmiernie ważne jest, aby zapoznać się ze specyfikacją branży w której możemy być potencjalnie zatrudnieni, jak również z podstawowym wymaganiami niezbędnymi na danym wakacie. 

Przykładowo, Marketing Director w sektorze bankowym, to już nie ten sam Dyrektor ds. marketingu w branży spożywczej. Pomimo że na obu stanowiskach potrzebna jest ugruntowana wiedza, poświadczona odpowiednim doświadczeniem i sukcesami, nie oznacza to, że zdecydowane różnice w kierunkach ekspansji i strategii firm, nie będą miały wpływu na ostateczny charakter pracy.

W związku z powyższym, bez względu na to jak dobrzy jesteśmy w swojej pracy, zawsze warto być przygotowanym na nieoczekiwane pytania. O ile błąd, lub gapa nie zmieni diametralnie decyzji odnośnie zatrudnienia – chociaż nigdy nie wiadomo - to mimo wszystko dobrze „rozegrana” rozmowa rekrutacyjna, może wspomóc negocjowanie waszego przyszłego wynagrodzenia. 



poniedziałek, 20 maja 2013

Trudne pytania - czyli jak nie dać plamy na rozmowie kwalifikacyjnej...

W swojej karierze przeżyłam już niejedną rozmowę kwalifikacyjną, i pomimo że wydawałoby się, że to już ostatni etap dzielący nas przed ciepłą posadką, nie zawsze kończyła się ona pełnym sukcesem. Cóż, ostatnio coraz trudniej dostać pracę bezpośrednio po wyjściu z pokoju Rekrutera. Konkurencja jest coraz większa, a specjalnie wykwalifikowane firmy rekrutacyjne specjalnie zapraszają niemałą ilość kandydatów, aby ich dokładnie przemaglować i wybrać tego, który będzie spełniał wszystkie oczekiwania nowego pracodawcy.

Aby dokonać właściwego wyboru specjaliści od weryfikacji persony nie omieszkają zadać najbardziej skomplikowanych i podchwytliwych pytań, na które nigdy nie ma jednoznacznej odpowiedzi lub jakiegoś cudownego  klucza. Jednym z takich pytań, według mnie jednym z najtrudniejszych jest "Proszę wymienić Pani słabą stronę/wadę, o której pracodawca nie powinien nigdy się dowiedzieć?". 

Wiadomo, nie jesteśmy na miłej pogawędce z przyjaciółką Rekruterką, w związku z czym, żadna z udzielonych przez nas odpowiedzi nie ujdzie ani uwadze jej, ani pracodawcy. W związku z tym, odpowiedź musi być dobrze przemyślana, w przeciwnym razie to nieszczęsne pytanie przesądzi o ostatecznym werdykcie... niestety prawdopodobnie negatywnym.

Na jednej z moich rozmów rekrutacyjnych padło to niechlubne pytanie. Niestety, wówczas nie przemyślałam go wystarczająco dobrze i odpowiedziałam, że moją wadą jest pracoholizm.:P

Na pierwszy "rzut oka" wydawałoby się, iż jest to odpowiedź klucz, po prostu uniwersalna. Niestety NIE. Na wieść o tym  Rekruterka spojrzała na mnie z raczej cynicznym uśmieszkiem - chyba jej się ta odpowiedź nie spodobała - i finalnie telefonu z zaproszeniem na ostatni etap nie otrzymałam.

Nie należy zapominać, że ludzie nie chcą w pracy wyłącznie pracować, ale też miło spędzić czas z sympatycznymi współpracownikami, a odpowiedź tego typu, może zadowolić tylko pewien typ pracodawców. Na podstawie tej historii wniosek jest tylko jeden. Firma, której zależy na dobrej reputacji i fajnej atmosferze, niestety takiej odpowiedzi nie będzie tolerować. 

Generalnie z tym pytaniem wiążę się szereg różnych zależności. Po pierwsze, nie możemy go po prostu pominąć, lub na nie nie odpowiedzieć, lub zdawkowo zaniechać odpowiedzi, np w taki sposób: "Pani sama powiedziała, że szef nie powinien wiedzieć, więc nie udzielę informacji na ten temat". Pomimo, że nic konkretnego nie powiedzieliśmy, Rekruterka w tym przypadku będzie się domyślać o nas wszystkiego najgorszego, a co istotniejsze, oceni nas jako osobę raczej mało bystrą - ponieważ wbrew pozorom odpowiedź istnieje. Z kolei spontaniczna odpowiedź w stylu, "nagminnie się spóźniam", lub "mam problemy z koncentracją" lub "nie potrafię obsługiwać Corela" , także niestety skazuje nas na porażkę.

Co więc odpowiedzieć na to chore pytanie? Czy Rekruterka zadała je specjalnie, żeby nas "wyeliminować" na podstawie pierwszej części być może nieudanego "przesłuchania" ?

Kołatają się myśli i w sumie istnienie taka możliwość, lecz zazwyczaj celem tego pytania jest po prostu sprawdzenie czy przygotowaliśmy się do rozmowy i czy świadomie aplikujemy na stanowisko, które rzeczywiście nas interesuje i jest zgodne z naszymi predyspozycjami.

Przechodząc do meritum sprawy, czyli co w końcu odpowiedzieć na to pytanie, na wstępie należy wziąć pod uwagę branżę i stanowisko, na które aplikujemy np. jeżeli aplikujemy na stanowisko "marketingowca", możemy spokojnie odpowiedzieć, że nie za dobrze czujemy się w zadaniach związanych np. ze sprawozdaniami finansowymi - bo przecież nie chcecie być księgowymi więc macie prawo - za to jesteście bardziej kreatywni i pomysłowi. Innym rozwiązaniem jest zwrócenie uwagi Rekruterki na nasze niepełne  wykształcenie - np. tylko licencjat - ale tylko pod warunkiem, że możecie automatycznie uzasadnić, że w tym czasie bardzo aktywnie staraliście się o zdobycie odpowiedniego doświadczenia zawodowego - którego poświadczeniem jest bardzo dobre CV - które de facto w jakimś stopniu rekompensuje brak pełnego tytułu.

Wszystko tak naprawdę zależy od punktu "siedzenia". Mianowicie, jeżeli aplikujemy na stanowisko, gdzie wymagana jest wyjątkowa precyzja i dokładność to przenigdy niech nam się "nie wymsknie", że mamy problemy z koncentracją, albo często popełniamy błędy w bezmyślnym pośpiechu. Są pewne zawody,  gdzie osoby "bardziej rezolutne" doskonale się odnajdują, oraz takie dla  "szarych myszek", które preferują "zamknąć się w czterech ścianach" i coś tam sobie w spokoju "dłubać".

Nie panikujemy, kiedy usłyszymy to BARDZO MODNE ostatnio pytanie, ale przed każdą rozmową rekrutacyjną przeanalizujmy na spokojnie, jakie cechy są na danym stanowisku niezbędne, a jakie mniej ważne. Wtedy, z pewnością trafnie odpowiemy na to podchwytliwe pytanie, a dodatkowo mamy szansę podkreślić swoje zalety - mianowicie drugą stronę medalu "wady", która akurat w danej sytuacji  - na danym stanowisku - jest zdecydowanie ważniejsza.

Powodzenia!

środa, 8 maja 2013

Nowa matura sprawdzianem na inteligencję?

W opinii publicznej krążą różne spekulacje na temat "nowej matury". Dla zwolenników jest testem na inteligencję, dla pozostałych testem wręcz spowalniającym myślenie. 
Ile jest w tym wszystkim prawdy??

Na przykładzie matury z języka polskiego najbardziej dostrzegalne są różnice pomiędzy obydwoma  egzaminami. Mianowicie, na napisanie "starej" matury, każdy z uczniów miał 5 godzin, natomiast obecnie, czas ten został skrócony do zaledwie  170 minut. Ale nie różnice czasowe są w przypadku matury najbardziej istotne, a zawartość arkusza egzaminacyjnego.

Polakowi nigdy nie dogodzisz, więc było źle,a jest jeszcze gorzej. "Stara" matura pisemna z języka polskiego polegała na napisaniu najlepiej jak najwięcej na jeden z pięciu tematów i sprzedaniu całej swojej wiedzy jaką się posiadło w szkole średniej.

Od 2010 roku matura tzw. (jeszcze) nowa, składa się z dwóch poziomów (podstawowy, rozszerzony - do wyboru przez ucznia) i dwóch części. Pierwsza to zestaw pytań otwartych i zamkniętych, a odpowiedzi należy udzielić na podstawie podanego w arkuszu teksu. Druga dotyczy sprawdzenia umiejętności tworzenia własnego, logicznego tekstu pisanego na podstawie innego fragmentu  (także podanego w arkuszu maturalnym) i na dany temat (jeden z dwóch do wyboru), o rozpiętości (aż) 250 słów. 

Próg niewysoki, zwłaszcza na pierwszy rzut oka, lecz schody zaczynają się w momencie, kiedy należy trafić w swoisty klucz odpowiedzi. Inteligentny osobnik, liczący na wykorzystanie wiedzy z poprzednich lat nauki, jeśli zapomniał o przerobieniu testów specjalnie stworzonych i wyprodukowanych na potrzeby przygotowania delikwenta do egzaminu maturalnego, niestety, ale prawdopodobnie nie przyzwyczajony do stylu odpowiedzi i klucza, egzaminu po prostu nie zda.

Reasumując, osoba kreatywna, szukająca logicznej odpowiedzi na pytanie, egzamin obleje, o ile nie trafi w odpowiedź jaka jest podana w kluczu - i tu właśnie, na tym etapie, zaczyna się formowanie jak ma myśleć dorosły człowiek, lub ewentualnie jak ma zacząć myśleć.

Nowa matura, pomimo że na pierwszy rzut oka łatwiejsza - wszystko podane na tacy -  tak naprawdę nie skupia się na wiedzy, którą uczeń powinien posiąść  w trakcie 3 lub 4 lat nauki i nauczyć się wykorzystywać - a na umiejętności rozwiązywaniu testów, które poprzez samą swoja formę, w istocie ogłupiają. Nie dają uczniowi możliwości przedstawienia swoich OSOBISTYCH i INDYWIDUALNYCH poglądów, a następnie nie dają pola do popisu, argumentacji przekonań, lecz z góry szufladkują i pokazują jak żyć - bez własnego zdania.





wtorek, 7 maja 2013

Zawód artysta...


Co zrobić, aby zostać artystą? Czy to niecodzienny zawód zarezerwowany wyłącznie dla wybrańców, czy po prostu synonim dziwaków i odludków?

To wśród tej grupy społecznej wyróżniamy najwięcej wizjonerów i przodowników grupy. Są to osoby, które poprzez swój charakter i postępowanie zawsze "rzucają się w oczy", śmiało wyrażają opinię, a poprzez twórczość  - wyrażają uczucia. Nie boją się krytyki i bez obaw idą na przód. 

Wg. definicji, ten pełen sprzeczności termin "tym różni się od rzemieślnika – odtwórcy, że swoje dzieła tworzy w oparciu o własną koncepcję, nadając im niepowtarzalny charakter.” Najprościej mówiąc, artysta jest to osoba obdarzona talentem, wyjątkową wrażliwością lub wyczuciem smaku i stylistyki. Pewna siebie i swoich przekonań. 

Z drugiej strony, mając na uwadze różnorodność gustów odbiorców każdego rodzaju „dzieł” i  „sztuki”, artystą mógłby stać się niemalże każdy. Wystarczy, że artysta dotrze do pewnej grupy odbiorców, którzy docenią „zamysł autora”. Sęk jednak w tym, aby „dzieła sztuki” były na tyle oryginalne i niepowtarzalne, a przede wszystkim docenione przez krytyków , że sprawią  iż artysta rzeczywiście zasłynie na wieki - choć w gruncie rzeczy nie zawsze chodzi tylko i wyłącznie o sławę.

Generalnie, dla większości artystów - którzy czasem w swej skromności zapominają o swej roli w społeczeństwie  - jest to samorealizacja poprzez pasję lub hobby, sposób na przeżycie życia, choć nie zawsze mają za co żyć. I pomimo że początki zawsze bywają trudne - bez względu na dziedzinę życia – ich cechą wspólną jest upór i zaangażowanie, bezwarunkowe dążenie do celu. Tylko konsekwencja w działaniu może zagwarantować sukces, i że pewnego dnia ich hobby stanie się jednocześnie źródłem dochodu.

Prawdą jest, że wspaniale i cudowne mieć jakąś pasję, której zgłębianie pomaga cieszyć się życiem, jest remedium na wypalenie zawodowe, dające niebywałą satysfakcję.    

środa, 1 maja 2013

Szukanie pracy dla tych bardziej doświadczonych...

Po raz setny mogę powtórzyć, że szukanie pracy to męcząca sprawa i już nic w zasadzie tego nie zmieni -  ani znajomości, ani wykształcenie - a z wiekiem nabierając doświadczenia zawodowego, sytuacja wcale nie ulegnie jakiejś diametralnej poprawie - tak ku pociesze studentów na bezpłatnych stażach.

Niestety, rynek pracy jest nieubłagany i to zwykle pracodawca ma ostatnie słowo... pertraktować stawki wynagrodzenia mogą tylko Ci nieliczni najlepsi... i to w dodatku najlepsi pod każdym względem. Mało tego, ONI, zwykle na tyle przekonani o swojej "przewadze" w nosie mają pracę na czyjś rachunek, doskonale wiedzą, że bardziej im się opłaca założyć własny biznes, gdzie "wiedzą na co pracują". I tu, wracamy do meritum problemu... Szukanie pracy to trudna sprawa, a pracodawcy bezsprzecznie mają ostatnie słowo -  choć wcale nie jest regułą, że każdy pracodawca to niezastąpiony fachowiec w swojej dziedzinie. Nierzadko jest nim buc, który wymaga od pracowników gwiazdki z nieba - ponad przeciętnej sprzedaży, bezbłędności i na dodatek bezgranicznego poświęcenia.

Dlaczego tak jest, że bez doświadczenia nieraz łatwiej o zaproszenie na rozmowę rekrutacyjną - kiedy  nasze CV raczej poraża pustkami i ubogimi kwalifikacjami -niż kiedy posiadamy życiorys wreszcie wzbogacony o "niezbędne" doświadczenie w pracy i konkretne umiejętności. Czy kiedy stajemy się bardziej asertywni i pewni swojej wartości tracimy na wartości rynkowej -  nic, tylko prawdopodobnie firma czyt. pracodawca wcale nie potrzebuje świetnego pracownika, tylko taniego pracownika, który nie będzie "stwarzał problemów" nadmiernym myśleniem? Ponadto, im bardziej się cenimy, tym wyższe wynagrodzenie oczekujemy - a tu w konkurencji stoją rzesze "niedoświadczonych" studentów, którzy do pracy pójdą nawet za nic. 

Przykładem z życia, jest pewna warszawska kancelaria, która już od kilku miesięcy poszukuje idealnego pracownika - który najlepiej żeby pracował za darmo - w której to firmie miałam okazję być na rozmowie rekrutacyjnej przed kilkoma miesiącami. Po rozmowie z właścicielami Anglikami po angielsku - debata głównie skierowana na negocjacje dotyczące mojego przyszłego, ewentualnego wynagrodzenia - zostałam skierowana do osobnego pomieszczenia, gdzie przeszłam test z umiejętności wykorzystania podstawowych programów typu Excel, Word oraz redagowania dokumentów - nietrudno się domyślić, że aplikowałam na stanowisko asystenckie. Pomimo że ogólne wrażenie po rozmowie było całkiem dobre, po kilku dniach otrzymałam informację z podziękowaniem, z dobrymi wynikami testu, oraz informacją, że firma poszukuje trochę "innego profilu kandydata". O ile faktycznie moje pierwsze wrażenie po odmowie to  - pewnie byłam za słaba - to następnie kiedy po kilku miesiącach znów znalazłam to samo ogłoszenie - pomimo że teraz wreszcie mam pracę to wciąż staram się być na bieżąco - domyśliłam się, że po prostu od początku chodziło im o kasę -  mam już trochę doświadczenia, stąd moje wymagania to trochę ponad 800 złotych miesięcznie.

Chciałabym, aby wyżej opisana przeze mnie sytuacja uzmysłowiła bezskutecznie poszukującym pracy, że czasem negatywny werdykt całkowicie nie leży po ich stronie - wiem jak bardzo samoocena jest istotna podczas szukania pracy i jednocześnie, jak kolejne porażki potrafią tę samoocenę skutecznie obniżyć - stąd,  nie należy go brać do siebie, a po prostu uzbroić się w cierpliwość i poczekać na "właściwego pracodawcę". Gwarantuję, że nikt nie chciałby pracować dla wyżej wymienionej kancelarii.