niedziela, 31 marca 2013

"Niewygodna" praca

                                                                                      
Okazuje się, że tylko co trzeci statystyczny Polak spędza w pracy coraz więcej czasu z czystej przyjemności  - według mnie ten wynik i tak jest całkiem niezły - co oznacza to nic innego jak to, że generalnie większość z naszych krajowych pobratymców nie przepada za swoją pracą lub wręcz jej nienawidzi.


I tu się rodzi pytanie... czemu?? Słaba płaca, nudna praca, a może szef - buc??

Prawdopodobnie każdy z powyższych przykładów stanowi jakiś powód, kwestia polega na tym co zwykły pracownik może z tym zrobić. 

Speakerzy radiowi co tydzień, wytrwale i nieustannie przypominają nam o kolejnym, nadchodzącym i serdecznie znielubionym poniedziałku. I tak tydzień w tydzień. 

Niezadowolenie z pracy, równa się brak, satysfakcji z wykonywanych obowiązków, co z kolei jest równoznaczne ze złym nastrojem tuż po pracy... i tak koło się zamyka, a więc wniosek napływa tylko jeden - warto działać w kierunku poprawy sytuacji na lepsze, aczkolwiek zadanie faktycznie nie należy do najłatwiejszych.  
Nierzadko wina leży rzeczywiście po Naszej stronie, co ewidentnie związane jest z Naszym permanentnym lenistwem, lecz co wtedy, kiedy my się rzeczywiście staramy, a ktoś inny czerpie z tego bezpośrednie korzyści -  pomimo że brzmi to pewnie znajomo, nie mam tutaj na myśli zwykłej relacji szef - pracownik, raczej pracownik  - pracownik?

Czasami  - poza tym, że nie lubimy naszej pracy tak po prostu - pojawia się dodatkowo jeszcze  inny czynnik zewnętrzny, który bezpośrednio podwaja - lub potraja -  naszą niechęć do pracy. Zazwyczaj jest to osoba - współpracownik - "kolega/koleżanka"  - z pracy, która dzięki jakiemuś dziwnemu zrządzeniu losu, bez najmniejszego wysiłku, ani wkładu własnego, osiąga w pracy więcej, niż nam się to nie udało w znacznie  dłuższym czasie. Plotki krążą jak to w każdej szanującej się firmie, w związku z czym i nam się "obiły o uszy" pewne, wewnątrz  - środowiskowe "zażyłości", które dodatkowo podwajają niesmak z pracy. Nerwy zwykle puszczają, ale oczywiście nie w pracy, a raczej w domu, w stosunku do przyjaciół, psa czy rodziny.

Problem uważam jest i to niemały, lecz czasem otwarta walka nie ma sensu, bo przecież "nie ma ludzi niezastąpionych", niemniej jednak bezmyślne brnięcie w niewygodnej dla nas sytuacji, także nie jest idealnym rozwiązaniem. 
Aby się do końca "nie dołować", zwłaszcza kiedy personalnie czujemy się już kompletnie przegrani, warto szukać wyjścia z sytuacji. 

Niestety, czasem najlepszym rozwiązaniem jest się albo "przystosować", albo po prostu zmienić pracę - oczywiście nie z dnia na dzień. Pamiętajmy, "co nas nie zabije to nas wzmocni" - przynajmniej tak mawiają - i "wyciągnąć" z tej pracy ile się da. Nawet jeśli ewidentnie czujemy się wykorzystywani przez współpracowników, siedzimy po godzinach i pracujemy za dziesięciu, nie zapominajmy jak jednocześnie wzrasta nasza wartość rynkowa, którą na pewno wcześniej czy później ktoś doceni - a jeśli nie ktoś inny to przynajmniej my sami.  






piątek, 22 marca 2013

Czemu nie mogę znaleźć pracy w kraju?






Istnieje wiele przyczyn, przez które nie udaje nam się znaleźć pracy - czasem nawet baaardzo długo – w jednym przypadku jest to generalnie niechęć do pracy w innym no cóż… też niechęć.
Ale istnieją też inne powody...

Czy rzeczywiście ma na to wpływ tylko i wyłącznie brak odpowiednich kwalifikacji i tzw. „pleców”,  kryzys i nieustannie wzrastające bezrobocie?

Otóż nie!!

Bardzo często, wpływ na to czy pracę wreszcie uda nam się znaleźć czy też nie ma nasze własne nastawienie do całego procesu aplikacji.

Z badań wynika, że optymizm i pogoda ducha gwarantują duże lepsze wyniki podczas  rozmowy kwalifikacyjnej, a osoby o pogodnym przysposobieniu zawsze chętniej są zapraszane do współpracy, ponieważ „życie jest za krótkie, aby tracić nerwy użerając się z gburem”.  

Prawda jest taka, że osoba miła, aczkolwiek zostająca w tyle za konkurencją pod względem umiejętności, ma słabe szanse na dostanie pracy, niemniej jednak zadufany w sobie prymus, także tej pracy nie dostanie.

I tu rodzi się pytanie jak zachować optymizm i „pogodę ducha”, kiedy pracy brak, bezrobocie rośnie, a za oknem wciąż śnieg??

Podejrzewam, że zachęcanie do poszukiwań produktywnych acz nieodpłatnych zajęć może okazać się trudniejsze niż komukolwiek się wydaje, nie mniej jednak jest to pewna droga do „przetrybienia się” i zmiany myślenia o  sobie jak o bezrobotnym - w istocie, to jak siebie postrzegamy: bezrobotny/pracujący ma ogromny wpływ na to czy wreszcie znajdziemy pracę. Psychologicznie rzecz ujmując, im dłużej myślimy o sobie jak i człowieku bez pracy, czyt. przyzwyczajamy się do tej myśli, a nawet uzależniamy może w konsekwencji doprowadzić do miernych rezultatów w poszukiwaniu zatrudnienia.

O ile nie mamy pomysłu, jak „produktywnie” zająć sobie czas, lepiej zadbać o komfort psychiczny, niż wciąż rozpamiętywać niepowodzenia na rynku pracy. Pomocne są tutaj wszelkiego rodzaju „rozrywki”. Od czytania książek, po zwykłe oglądanie telewizji. Celem jest „oderwanie się” od problemy, który stanowi brak pracy.

Ponadto, bardzo ważna jest umiejętność radzenia sobie ze stresem. Okres kiedy pozostajemy bez pracy możemy wykorzystać do nabycia właśnie takich umiejętności - zwłaszcza że ilość nagromadzonego stresu w takcie szukania pracy czasami przewyższa stres wywoływany pracą.

Jak radzić sobie ze stresem? Co to w ogóle jest stres??

Stres jest definiowany w psychologii jako dynamiczna relacja adaptacyjna pomiędzy możliwościami jednostki, a wymogami sytuacji charakteryzująca się brakiem równowagi .

Prościej mówiąc, stres jest to niekomfortowe uczucie, wywołane niekomfortową dla nas sytuacją.

Ale jak pokonać skutki stresu, które o ile nie są pożądane i motywujące do działania, to prowadzące do apatii, niechęci i w końcu do totalnego pozbawienia się poczucia własnej wartości i wiary, że cel uda nam się wreszcie osiągnąć??






środa, 6 marca 2013

Jak udało mi się wreszcie znaleźć pracę??

Jak wspominałam w ostatnim poście, najgorszą rzeczą w poszukiwaniu pracy jest samo poszukiwanie tejże pracy... Niezliczone rozmowy rekrutacyjne z których finalnie nic nie wynika, lub co gorsza zero odzewu ze strony agencji rekrutacyjnych lub pracodawców, tak naprawdę bardziej "dołują" niż motywują do dalszych, być może bardziej dynamicznych poszukiwań.  
Reasumując, przez ostatnie ponad półtora miesiąca "pracowałam"  - gdyż jak inaczej nazwać stres związany z rozmowami, poranne wstawanie i przemierzanie kilometrów - autobusem, zimą - aczkolwiek bez najmniejszych korzyści finansowych czy materialnych tylko po to, aby usłyszeć "nie" - w przypadku przyzwoitej firmy - lub wcale - w przypadku pozostałych.
Finalnie, po bitych dwóch miesiącach godzin spędzonych na wysyłaniu aplikacji, tudzież CV, udało mi się trafić do niewielkiego biura nieruchomości w centrum Warszawy. Praca nie jest zbyt wymagająca, i super płatna - oczywiście jak każda inna ma swoje  lepsze jak i gorsze strony. Niemniej jednak najistotniejszy jest tu fakt, że pracę tę dostałam bez ukończonych - jeszcze  - studiów wyższych oraz BEZ ZNAJOMOŚCI  - co nie znaczy że ich w ogóle nie posiadam:P
Pomimo że ostatnio zaniechałam wpisów  - głównie z uwagi na brak weny i zbyt duże przejęcie poszukiwaniem pracy - mam zamiar wprowadzić tę czynność w nawyk i jak najregularniej pomagać, zachęcać, wspierać i podnosić na duchu wszystkich tych, którzy obecnie lub wciąż, są w podobnej, trudniej sytuacji jak ja ostatnio. Mam nadzieję, że moje naprawdę bogate doświadczenie w tym zakresie wspomoże, a jeśli nie, to chociaż trochę rozbawi.
I tym generalnie pozytywnym akcentem pragnę stwierdzić, że praca - gdzieś - jest i na pewno wcześniej czy później się znajdzie, jednakże nie należy zaniechiwać poszukiwań, poddawać się, rezygnować oraz popadać w kompletne zniechęcenie zwłaszcza w początkowej fazie. Najgorszy czas już minął, a wraz z pierwszymi promieniami słońca, wierzę że wszystko zacznie iść we właściwym kierunku. 
Powodzenia!