środa, 1 maja 2013

Szukanie pracy dla tych bardziej doświadczonych...

Po raz setny mogę powtórzyć, że szukanie pracy to męcząca sprawa i już nic w zasadzie tego nie zmieni -  ani znajomości, ani wykształcenie - a z wiekiem nabierając doświadczenia zawodowego, sytuacja wcale nie ulegnie jakiejś diametralnej poprawie - tak ku pociesze studentów na bezpłatnych stażach.

Niestety, rynek pracy jest nieubłagany i to zwykle pracodawca ma ostatnie słowo... pertraktować stawki wynagrodzenia mogą tylko Ci nieliczni najlepsi... i to w dodatku najlepsi pod każdym względem. Mało tego, ONI, zwykle na tyle przekonani o swojej "przewadze" w nosie mają pracę na czyjś rachunek, doskonale wiedzą, że bardziej im się opłaca założyć własny biznes, gdzie "wiedzą na co pracują". I tu, wracamy do meritum problemu... Szukanie pracy to trudna sprawa, a pracodawcy bezsprzecznie mają ostatnie słowo -  choć wcale nie jest regułą, że każdy pracodawca to niezastąpiony fachowiec w swojej dziedzinie. Nierzadko jest nim buc, który wymaga od pracowników gwiazdki z nieba - ponad przeciętnej sprzedaży, bezbłędności i na dodatek bezgranicznego poświęcenia.

Dlaczego tak jest, że bez doświadczenia nieraz łatwiej o zaproszenie na rozmowę rekrutacyjną - kiedy  nasze CV raczej poraża pustkami i ubogimi kwalifikacjami -niż kiedy posiadamy życiorys wreszcie wzbogacony o "niezbędne" doświadczenie w pracy i konkretne umiejętności. Czy kiedy stajemy się bardziej asertywni i pewni swojej wartości tracimy na wartości rynkowej -  nic, tylko prawdopodobnie firma czyt. pracodawca wcale nie potrzebuje świetnego pracownika, tylko taniego pracownika, który nie będzie "stwarzał problemów" nadmiernym myśleniem? Ponadto, im bardziej się cenimy, tym wyższe wynagrodzenie oczekujemy - a tu w konkurencji stoją rzesze "niedoświadczonych" studentów, którzy do pracy pójdą nawet za nic. 

Przykładem z życia, jest pewna warszawska kancelaria, która już od kilku miesięcy poszukuje idealnego pracownika - który najlepiej żeby pracował za darmo - w której to firmie miałam okazję być na rozmowie rekrutacyjnej przed kilkoma miesiącami. Po rozmowie z właścicielami Anglikami po angielsku - debata głównie skierowana na negocjacje dotyczące mojego przyszłego, ewentualnego wynagrodzenia - zostałam skierowana do osobnego pomieszczenia, gdzie przeszłam test z umiejętności wykorzystania podstawowych programów typu Excel, Word oraz redagowania dokumentów - nietrudno się domyślić, że aplikowałam na stanowisko asystenckie. Pomimo że ogólne wrażenie po rozmowie było całkiem dobre, po kilku dniach otrzymałam informację z podziękowaniem, z dobrymi wynikami testu, oraz informacją, że firma poszukuje trochę "innego profilu kandydata". O ile faktycznie moje pierwsze wrażenie po odmowie to  - pewnie byłam za słaba - to następnie kiedy po kilku miesiącach znów znalazłam to samo ogłoszenie - pomimo że teraz wreszcie mam pracę to wciąż staram się być na bieżąco - domyśliłam się, że po prostu od początku chodziło im o kasę -  mam już trochę doświadczenia, stąd moje wymagania to trochę ponad 800 złotych miesięcznie.

Chciałabym, aby wyżej opisana przeze mnie sytuacja uzmysłowiła bezskutecznie poszukującym pracy, że czasem negatywny werdykt całkowicie nie leży po ich stronie - wiem jak bardzo samoocena jest istotna podczas szukania pracy i jednocześnie, jak kolejne porażki potrafią tę samoocenę skutecznie obniżyć - stąd,  nie należy go brać do siebie, a po prostu uzbroić się w cierpliwość i poczekać na "właściwego pracodawcę". Gwarantuję, że nikt nie chciałby pracować dla wyżej wymienionej kancelarii.




Brak komentarzy: